O nie! Gdzie jest JavaScript?
Twoja przeglądarka internetowa nie ma włączonej obsługi JavaScript lub nie obsługuje JavaScript. Proszę włączyć JavaScript w przeglądarce internetowej, aby poprawnie wyświetlić tę witrynę, lub zaktualizować do przeglądarki internetowej, która obsługuje JavaScript.
W ROCZNICĘ ZBRODNI WOŁYŃSKIEJ

W ROCZNICĘ ZBRODNI WOŁYŃSKIEJ

Obchodzimy kolejną tragiczną rocznicę ludobójstwa na Wołyniu. Między 11 a 15 lipca 1943 r. bandy UPA – OUN zaatakowały 167 zamieszkałych przez Polaków miejscowości na terenie trzech wołyńskich powiatów: horochowskiego, łuckiego i włodzimierskiego
Ludzi rąbano siekierami, przybijano do ścian chałup, drutem kolczastym przywiązywano do drzew, żywcem ściągano skórę z ciała, ciężarnym kobietom wycinano dzieci z brzuchów, żywcem rżnięto piłą, rozbijano czaszki młotami, żywych ludzi wrzucano do ognia, podrzynano gardła nożem i topiono w studniach, poddawano Polaków średniowiecznym azjatyckim torturom. Przekraczano w ten sposób granicę okrucieństwa ludzkiego świata.
    Ofiarą bezprzykładnego ludobójstwa padło wówczas według niepełnych szacunków 50-60 tys. Polaków. UPA zniszczyła 1048 zamieszkałych przez Polaków miejscowości i 103 kościoły. Rozszalali mordercy i stosowane okrucieństwo oraz skala mordów świadczyły, że nie chodziło o wypędzenie Polaków, lecz o ich całkowitą eksterminację.
    Ukraińscy nacjonaliści nie poprzestali na akcjach prowadzonych na Wołyniu, kierując uzbrojone bandy na zachód, na Zamojszczyznę, gdzie także zaplanowali przeprowadzenie czystki etnicznej drogą zbiorowych mordów i pożogi. Tragicznym tego przykładem była akcja UPA pod Zatylem. 16 czerwca 1944 r. banda UPA zatrzymała w tamtejszym lesie pociąg relacji Bełżec – Lwów. Upowcy otoczyli lokomotywę z wagonem osobowym i wśród pasażerów przeprowadzili selekcję pozostawiając w nim Ukraińców, a Polaków wyprowadzając na zewnątrz. Między torem a brzegiem lasu zgromadzono według różnych relacji 40 do 70 osób – mężczyzn, kobiet i dzieci. Na znak dany przez dowodzącego akcją bandyci otworzyli ogień do cywilów. Po zakończonej strzelaninie i zrabowaniu bagaży, ukraiński dowódca masakry zarządził zbiórkę i bandyci pośpiesznie pomaszerowali w kierunku Zatyla, a pociąg ruszył w kierunku Rawy Ruskiej. Zaalarmowani strzałami mieszkańcy Bełżca, kolejarze, bahnschutze ze stacji, którzy przybyli na miejsce mordu zdążyli jeszcze zobaczyć ostatnich upowców znikających w opłotkach wsi. Wieść o zbiorowym mordzie szybko rozeszła się po okolicy i na miejscu zbrodni pojawił się tłum ludzi zaglądających w twarze pomordowanych szukając wśród nich swych bliskich. Zidentyfikowano 17 ciał, które następnie po mszy św. odprawionej w kościele ZNMP w Tomaszowie pochowano na cmentarzu komunalnym przy ul. Zamojskiej, a pozostałych na cmentarzu w Bełżcu. Według aktu zgonu Urzędu Stanu Cywilnego w Bełżcu z 18 czerwca 1944r. spośród Polaków - pasażerów feralnego pociągu, jego kierownik Niemiec uratował dwóch kolejarzy, a ponadto uratowały się trzy kobiety, w tym dwie bełżeckie szmuglerki i jedna szmuglerka ze Lwowa, która udała zabitą leżąc między trupami. Bandyci uprowadzili ze sobą trzech Polaków, jednego zamordowali (student ze Lwowa), a dwóm udało się uciec.
W obecnej sytuacji i szczególnych relacjach Polski z Ukrainą walczącą o utrzymanie niepodległości, zarówno zbrodnie wołyńskie, jak i przytoczony mord na Polakach pod Zatylem schodzą na plan dalszy, bo niepolitycznie teraz byłoby rozdzierać szaty i jątrzyć wspomnieniami tragicznych wydarzeń. Jednak zbrodnia nieukarana i niewyjaśniona stanowi zachętę do jej powtórzenia. Stąd też należy o nich pamiętać, jeśli nawet miałaby być wybaczona. Do przebaczenia niezbędne jest przyznanie się i pokajanie strony sprawcy, a do tego jest ciągle daleko.